Archiwum 06 kwietnia 2004


Stowarzyszenie umarłych poetów.
Autor: somatotropina
06 kwietnia 2004, 16:15

[...]Neil wziął głęboki oddech.

-Mój ojciec każe mi zrezygnować z udziału w sztuce, którą wystawiamy jutro w Henley Hall. Teraz kiedy myślę o carpe diem i wszystkich tych naszych pomysłach, to...czuję się, jakby ktoś przykuł mnie do zimnej ściany w lochach. Gra w teatrze jest dla mnie wszystkim, panie Keating. To właśnie chciałbym w życiu robić! Wiem o tym napewno. [...]

[...]Skrzypnęły cicho drzwi i do pokoju wszedł ubrany w kostium Puka Neil. Jego oczy były czerwone od łez. Spojrzał na matkę i zaczął mówić, ale pan Perry przerwał mu ostro.

-Synu, od dłuższego czasu staram się zrozumieć, dlaczego tak bardzo zależy ci na tym, by występować wbrew woli rodziców. Nie wiem. Ale bez względu na kierujące tobą powody, nie pozwolę, byś zrujnował sobie zycie. Jutro wypiszę cię z Akademii Weltona i przeniosę do Akademii Wojskowej Bradena, Potem pójdziesz do Harvardu i zostaniesz lekarzem.

Do oczu Neila popłynęły łzy. [...]

[...]Ten sam księżyc, który idącym przez las chłopcom wskazywał drogę do Akademii Weltona, rozjaśnił pracownię pana Perry'ego. Neil poszedł do biurka i otworzył górna szufladę. Sięgnął do niej głęboko i po chwili wyjął mały kluczyk, którym ostrożnie otworzył zamek w szufladzie poniżej. Usiadł wygodnie na obfitym skórą krześle, podniósł z biurka wieniec Puka, który tam wcześniej zostawił, i powoli włożył go sobie na głowę. [...]

Państwo Perry szybko zapadli w sen. Ciszę domu zakłócił nagle jakiś dźwięk, krótki trzask.

-Co to było? -Pan Perry usiadł półprzytomny na łóżku.

-Co takiego?

-Ten dźwięk. Nie słyszałaś?

-Jaki dźwięk?

Pan Perry wsunął stopy w pantofle i wyszedł na korytarz. Zauważył, że drzwi do sypialni Neila są otwarte, a jego łóżko puste. Zbiegł po schodach na dół. Pani Perry podążyła za nim, usiłując w pośpiechu naciągnąć na siebie starą podomkę.

Pan Perry wszedł do pracowni i zapalił światło. Rozejrzał się dookoła. Wszystko wydawało się w porządku. ale gdy miał już wychodzić, dostrzegł nagle na dywanie połyskujący czarny przedmiot. Jego rewolwer. Czując narastającą panikę, podszedł powoli do biurka i wtedy zobaczył bezwładną, białą dłoń. Stał nie mogąc złapać tchu.

Za biurkiem w kałuży krwi leżał Neil. [...]

Do Moich Oczu Popłynęły Łzy... =/=/=/ Chyba wiecie czemu...